-Ever.
- powiedział stanowczo.
-Co?
- mruknęłam.
-Nie
słuchasz mnie! - wydarł się.
-Weź
nie dramatyzuj i choć na chwilę się pezymknij, aby przez chwilę
była cisza.
Jak
powiedziałam, tak się stało. Clarky obrażony szedł obok mnie, w
ciszy.
-Masz
ochotę popływać? - zapytałam, po czym nie czekając na odpowiedź
wepchnęłam kota do jeziorka.
-To
nie jest śmieszne! - krzyknął widząc jak się śmieje.
-Jest.
I to bardzo. - powiedziałam - Dobra. Nie będę taka. -
powiedziałam, wchodząc na wywalone drzewo w stronę środka
jeziora. Wyciągnęłam kocura i chwilę wytrzepywałam go trzymając
w pysku.
-Nie
trzeba. - mruknął w międzyczasie.
-Trzeba.
- powiedziałam.
Odłożyłam
go na lądzie, lubił wodę, ale tylko wtedy gdy go do niej nie
wrzucałam.
-Nie
dąsaj się tak. Wydaje mi się, że nasza podróż dobiega
końca.
-Skąd
ten wniosek?
Nie
odpowiadając przekreciłam jego łeb w stronę jakiegoś wilka
stojącego nieopodal. Chyba nawet nie zdającego sobie sprawy z
naszej obecności.
Po
chwili zauważ nas i zaczął zmierzać w naszą stronę.
<cd.chętny?>
(Uwagi:Następnym razem postaraj się napisać coś dłuższego,okej? :) )
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz