wtorek, 13 września 2016

Od Silver "Spokojnie. To tylko przepaść." cz.3 (cd Andarum)

-A co ty tutaj robisz? - zapytał z wrogością kocur.
-Ja? Przechadzam się po terenach watahy.
-My.. - zaczął Clarky.
-Przechodzimy, już nas nie ma. Nie chcemy przecież naruszać czyiś terenów. - przerwałam mu.
-A może dołączycie? - zapytała - Zaprowadze was do Alfy. Na pew... 
-Nie. My już pójdziemy. - mruknął niezadowolony Adx.
-A do jakiej watahy mielibyśmy dołączyć? - zapytałam, kładąc łapę na głowie kota, czego bardzo nie lubił ale zawsze milczał.
-Watahy Niebieskiej Pełni. - uśmiechnęła się.
-Muszę to przedyskutować z moim towarzyszem. - oznajmiłam i przeszłam na chwilę kawałek dalej z kotem.
-Nie! - mruknął cicho.
-A masz lepszy pomysł? Masz zamiar dalej szlajać się po świecie bez celu?
-Zapomniałaś? Mieliśmy chodzić własnymi ścieżkami! 
-I nadal będziemy. Ale będąc w watasze jest to już jakieś bezpieczeństwo. Małe ale jakieś.
-A jak sobie to wyobrażasz? Jestem K O T E M, a tam są W I L K I. Najszybciej mnie zabiją. 
-Nikt cię nie dotknie. Chodź. - powiedziałam i wróciłam do dość kolorowej wadery. 
-Dołączymy. - powiedziałam.
-Tsa. - mruknął.
-To chodźcie. Muszę was do Alfy zaprowadzić. - rzekła. Ruszyliśmy za samicą, trochę nam czasu zleciało zanim doszliśmy. Wadera weszła do jaskini, ja z kocurem czekaliśmy na zewnątrz. Po dłuższej chwili wyszedł z niej czarny basior. 
-To oni. - zwróciła się do samca. 
-Więc chcecie dołączyć tak? - zapytał.
-Ja zostałem do tego zmuszony. - mruknął Adx, na co walnęłam go lekko łapą.
-Tak. - odparłam. 
Chwile rozmawialiśmy i rozeszliśmy się, usłyszałam jednak głos wadery:
-Zaczekajcie. 
Przystanęłam na chwilę i odwróciłam głowę w stronę samicy.

<Andarum?>

środa, 7 września 2016

Od Andarum "Spokojnie. To tylko przepaść. cz. 2" (cd. Silver)

Oto już pół roku podróży zakończone. Wszystkiego najlepszego dla mnie, bo kończyłam niedawno pełne dwa lata, czas kiedy wilk dorasta i nie będą go już traktować jak malucha. Nigdy.
Radość może być jeszcze większa, bo zakańczam przy okazji moją podróż w poszukiwaniu nowej watahy. Stało to się dziś rano.
Każda doba podróży wyglądała tak samo: Wstań, zjedz, idź, postój, zjedz, uciekaj przed potworami lub je pokonuj, idź, zjedz, znajdź miejsce na nocleg i śpij. Ten sam schemat dnia powtarzał się w kółko i w kółko. Ta durnowata rutyna powoli mnie dobijała, miałam dość. Trafiłam na samca Alfa tej watahy w samą porę, byłam już bliska szaleństwa. Zaczęło się od noclegu w lesie pełnym olbrzymich, starych drzew z błękitnymi latarniami zawieszonymi na gałęziach. Kładąc się (nieziemsko zmęczona) już czułam, że nie mogę być tu sama, było jasne o obecności innych wilków w okolicy. Zasnęłam nadzwyczajnie podekscytowana i taka sama się obudziłam, a właściwie ktoś obudził mnie.
-Kim jesteś?-usłyszałam leżąc z zamkniętymi oczami.
Na dźwięk słów zerwałam się jak oparzona, i stanęłam na równe nogi. Ujrzałam przed sobą prawie całego czarnego basiora ze złotymi skrzydłami, czupryną i grzbietem. Patrzył na mnie oczekując odpowiedzi. Było jasne, jestem na jego terenie.
-Jestem Andarum Ilami-przedstawiłam się szybko.-I proszę nie złość się, szukam watahy, nie wiedziałam, że ktoś tu mieszka i...-chciałam szybko wyjaśnić swoje położenie, obawiałam się dalszych działań nieznajomego.
-Spokojnie, jesteś bezpieczna-mruknął zanim zdążyłam dokończyć.-Mam na imię Caine i tak się składa, że jestem Alfą.
-T-tak?-odezwałam się cicho.
-Owszem. Trafiłaś na teren Watahy Niebieskiej Pełni i skoro szukasz watahy to...
-Mogę dołączyć?-zapytałam już trochę głośniej.
-Naturalnie-wilk uśmiechnął się przyjaźnie. To już zupełnie pozwoliło mi się uspokoić.-Chodź ze mną Andarum, pokażę ci wszystko.
Bez namysłu poszłam razem z nowym przywódcą.
******
 Minęło kilka dni, rozgościłam się już na dobre, wiedziałam gdzie co jest, gdzie szukać zwierzyny i już jako tako przymierzałam się do nowych funkcji w watasze. Jest tu świetnie, żyć nie umierać. Akurat byłam na małej przechadzce w poszukiwaniu ziół do ususzenia, Słońce świeciło i ogrzewało przyjemnie całe ciało, a ja pochylałam się nad Lapisem Garuglocowym, to taka roślinka jakby ktoś nie wiedział. Już miałam go zerwać, jednak usłyszałam kogoś.  Kiedy odwróciłam się w stronę głosów, dostrzegłam jakąś waderę i kota. Podeszłam do nich.
-Witajcie-przywitałam się z nadzieją, że to nie wrogowie, wolałabym nie stawać z nikim do walki samodzielnie. Z resztą ta wadera była ode mnie nieco wyższa i już na oko, widocznie silniejsza.
-Dobry-odpowiedziała wilczyca z kamiennym wyrazem pyska. Nigdy nie byłam bardziej niepewna zamiarów osoby, z którą rozmawiam.
-Co tu robisz?-zapytałam i wtedy usłyszałam prychnięcie kota, który był z nieznajomą.-Przepraszam, robicie?-poprawiłam się.
<Silver?>


Ogłoszenie 
Przez czas bliżej nieokreślony opowiadanie, formularze itp. należy wysyłać:
-na HW- Jabłkosoczek
lub
-na gmail- smokoria1987@gmail.com
Dziękuję ;)

niedziela, 4 września 2016

Od Silver "Spokojnie. To tylko przepaść."(cd.chętny)

-Ever. - powiedział stanowczo.
-Co? - mruknęłam.
-Nie słuchasz mnie! - wydarł się.
-Weź nie dramatyzuj i choć na chwilę się pezymknij, aby przez chwilę była cisza.
Jak powiedziałam, tak się stało. Clarky obrażony szedł obok mnie, w ciszy.
-Masz ochotę popływać? - zapytałam, po czym nie czekając na odpowiedź wepchnęłam kota do jeziorka.
-To nie jest śmieszne! - krzyknął widząc jak się śmieje.
-Jest. I to bardzo. - powiedziałam - Dobra. Nie będę taka. - powiedziałam, wchodząc na wywalone drzewo w stronę środka jeziora. Wyciągnęłam kocura i chwilę wytrzepywałam go trzymając w pysku.
-Nie trzeba. - mruknął w międzyczasie.
-Trzeba. - powiedziałam.
Odłożyłam go na lądzie, lubił wodę, ale tylko wtedy gdy go do niej nie wrzucałam.
-Nie dąsaj się tak. Wydaje mi się, że nasza podróż dobiega końca.
-Skąd ten wniosek?
Nie odpowiadając przekreciłam jego łeb w stronę jakiegoś wilka stojącego nieopodal. Chyba nawet nie zdającego sobie sprawy z naszej obecności.
Po chwili zauważ nas i zaczął zmierzać w naszą stronę.

<cd.chętny?>
(Uwagi:Następnym razem postaraj się napisać coś dłuższego,okej? :) )